Ostatnia aktualizacja 23 października, 2014 2:03 PM
cze 13, 2014 Natalia Gawrońska Basic, Nowości 0
Profesorowie z wydziałów dziennikarskich uczulają studentów na rolę dziennikarza jako podmiotu zaufania opinii publicznej. Jednym z jego zadań jest informowanie, a drugim – rzetelna publicystyka. U podstaw prawidłowo wykonywanego zawodu leży więc wolność poglądów i wypowiedzi. Równolegle, art. 10 pkt 2 ustawy „Prawo prasowe” stanowi, że: „dziennikarz, w ramach stosunku pracy, ma obowiązek realizowania ustalonej w statucie lub regulaminie redakcji, w której jest zatrudniony, ogólnej linii programowej tej redakcji”, a punkt 3. dodaje: „działalność dziennikarza sprzeczna z ust. 2 stanowi naruszenie obowiązku pracowniczego”.
Oznacza to mniej więcej sytuację, na którą dziennikarze mówią „życie”. Czyli np. młody konserwatysta odbywa praktyki w lokalnym wydaniu „Gazety Wyborczej” i zaczyna popierać swoim piórem aborcję, bo liczy na etat. Albo dziennikarze mediów wszelakich nagle stają się łaskawsi dla którejkolwiek ekipy aktualnie rządzącej, ponieważ tego wymagają od nich ich redakcje dla własnego bezpieczeństwa. To widać nie tylko w mediach ogólnopolskich, ale nawet w bardzo małych gazetach powiatowych czy gminnych. Zwłaszcza, jeśli taka miejska gazetka jest finansowana ze źródeł bezpośrednio połączonych z miastem lub gminą. Dziennikarz w 15-tysięcznej „metropolii” zaciska więc zęby i chwali burmistrza, chociaż marzy mu się artykuł „10 największych przekrętów w tej kadencji”. Niby wszyscy wiedzą, że nie podskakuje się szefowi i nie odcina się gałęzi, na której się siedzi, lecz jednak ten zawód szczególnie wymaga zachowania pewnej niezależności i integralności (przynajmniej w teorii).
W ostatnich dniach głośne były dwa przypadki dziennikarek, które zrobiły coś nie po myśli redakcji. Obie zostały odsunięte od wykonywanych obowiązków za sprawą swoich wpisów w social media. I chociaż żaden z tych przypadków nie dotyczy akurat przeciwstawienia się linii programowej, to jednak w tle znajduje się niezależność ludzi mediów jako kontra do podległości szefowi.
Nowa dyrektor IV programu Polskiego Radia, Iwona Kostka-Kwiatkowska, zrobiła wśród załogi ankietę. Reporterzy musieli udzielić odpowiedzi na pytania kim są, co robią w radiu i kto jest ich autorytetem. Może pytanie było w pełni niewinne, może wątpliwości budziła konieczność pisania szkolnej rozprawki przez dorosłych ludzi, a może zadanie sugerowało, że trzeba wpisać odpowiednie autorytety, żeby utrzymać posadę, w myśl reguły o linii programowej redakcji. Brak entuzjazmu Eweliny Grygier, jednej z reporterek, ma więc swoje uzasadnione podstawy. Dziennikarka napisała na facebookowym koncie swojego kolegi: „Nie wiem, czy śmiać się czy bać. Oh shit”. Wkrótce potem została odsunięta od zadań. Według wycieku z redakcji – z powodu braku lojalności.
I znowu: niby każdy z nas wie, że szefów się nie krytykuje publicznie, ale dziennikarz jest w tej szczególnej sytuacji osoby, która nie tylko może, ale i w interesie publicznym powinna zwracać uwagę na podejrzane zdarzenia w sferach dla niego dostępnych. Zauważmy też, że pani Grygier nie pozostawała w stosunku pracy z redakcją Czwórki, czyli jej więzy lojalnościowe były niższe niż etatowego pracownika i nie były regulowane kodeksem pracy ani dodatkowym zapisem z prawa prasowego. Natomiast mogła mieć podpisany kontrakt cywilnoprawny, który regulował kwestie lojalności. Takie umowy obowiązują w obrocie i są zgodne z porządkiem prawnym. Internauci wypowiadający się w komentarzach przeważnie brali stronę dziennikarki, która reprezentuje wartość wolności słowa. Ale i nie brakło obron szefowej, mającej prawo dobierać zespół dający gwarancję realizacji pożądanego programu.
Najnowszym przypadkiem jest zachowanie Agnieszki Gozdyry na Twitterze. Dziennikarka Polsatu News wrzuciła na swoje konto screen znacznej części artykułu z tygodnika „Wprost”. Odpowiedział jej Michał Majewski, redaktor gazety, i wywiązała się między nimi dość ostra dyskusja. Stacja telewizyjna zawiesiła dziennikarkę na kilka dni. Pani Gozdyra już wcześniej miała podobny epizod, kiedy, również za pośrednictwem Twittera, kazała blogerowi Salonu24 m.in. „wyleczyć się z pryszczy dojrzewania”.
Podczas tamtego incydentu, Tomasz Matwiejczuk – rzecznik Polsatu, udzielił Wirtualnym Mediom odpowiedzi: „W żaden sposób nie kontrolujemy działań naszych dziennikarzy w internecie. Nie zajmujemy się czytaniem wpisów dziennikarzy w serwisach społecznościowych i na forach internetowych. Mogę powtórzyć to, co mówiliśmy wcześniej: dziennikarzy obowiązują przede wszystkim zasady bezstronności, niezależności i rzetelności. Nie chcemy ograniczać im prywatności i swobody prezentacji opinii i poglądów, zdając się na ich rozsądek i doświadczenie”.
Zdaniem rzecznika telewizji Polsat, powód zawieszenia w obecnej sytuacji to zarówno kwestia publikacji artykułu (ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie reguluje dopuszczalnej długości cytatu; zwraca uwagę na wkład pracy własnej przy jego wykorzystaniu – przyp. aut.) jak i wymiana zdań z dziennikarzem „Wprost”. Po zastosowaniu sankcji przez Polsat, redaktor Majewski ujął się za koleżanką po fachu.
O ile sposób prezentacji tekstu jest kwestią ocenną dla sądu (wydaje się, że cytat był jednak za długi i brakowało w nim jasnego podania autora i źródła), o tyle w tweetach dziennikarka nie przekroczyła poziomu wolności słowa dopuszczalnego w debacie publicznej na tematy interesujące społeczeństwo. Tu wykładnia przepisów prawa prasowego jak i EKPCz jest dość łagodna. Natomiast odrębną sprawą jest, czy redakcja życzy sobie być kojarzona z kontrowersyjną postacią, publicznie używającą pewnych sformułowań i balansującą na krawędzi ustawy o prawie autorskim. Tak jak kasjerki w banku obsługują nas w garsonkach, bo tego wymaga od nich dress code, również i ogólnodostępny profil dziennikarza jest immanentnie związany z redakcją, choćby i redaktor zaznaczył w opisie, że prezentowane poglądy są jego prywatnymi. Ludzie podświadomie kojarzą twarz z medium, w którym ona pracuje. Tego się nie da uniknąć.
Zupełnie jak w antycznym dramacie, obie strony mają swoje racje. Wspomniane precedensy mogą wyznaczać na przyszłość trendy, jakimi będą się kierowały redakcje. Wynika więc z tego, że dziennikarz właśnie szczególnie mocno powinien kontrolować swoją działalność w social media. Niewykluczone też, że wkrótce polscy wydawcy zaczną formułować „social media policy” względem pracowników. To nie jest nowość – przez Facebooka pożegnało się pracą już np. kilku agentów wywiadu w różnych krajach. Jeden z nich dlatego, że… jego żona zamieściła zdjęcie z miejsca, w którym aktualnie agent przebywał.
Źródła: http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/dyrektor-czworki-zwolnila-reporterke-za-wpis-na-facebooku
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/agnieszka-gozdyra-zawieszona-za-umieszczenie-artykulu-wprost-na-twitterze
mar 12, 2014 0
sty 24, 2014 0
sty 24, 2014 0
sty 24, 2014 0
sty 16, 2014 0