Ostatnia aktualizacja 23 października, 2014 2:03 PM
lis 25, 2011 Pigułka Facebook 0
Drodzy czytelnicy Bloga, do tej pory czytaliście tylko wpisy mojego autorstwa. Dzisiaj jednak chciałbym przedstawić Wam moją drogą koleżankę, asystentkę w dziale Social Media Qantum, specjalistę ds. sprzedaży a przede wszystkim mistrzynię reportażu. Zapraszam do zapoznania się ze sprawozdaniem z Social Media Day napisanym przez Kasię.
Social Media Day Poland odbył się po raz szósty w dniach 23-24.11.2011 r. Po raz pierwszy był tak rozbudowany, wszechstronny i warsztatowy. Zainaugurowała go wtorkowa konferencja, darmowa i otwarta dla wszystkich chętnych, która zgromadziła o godz. 17.00 kilkaset uczestników żądnych social-mediowej wiedzy.
Ja wraz z całą ekipą Qantum również się tam znalazłam. Kilkanaście minut przed godziną 17 zajęłam dogodne miejsce i niecierpliwie wyczekiwałam rozpoczęcia. I doczekałam się – tu ukłon w stronę organizatorów -zaczęło się punktualnie. Krótkie wprowadzenie przedstawił pracownik agencji PR-owej Publicon, będącej jednym z organizatorów SMD – Łukasz Musiał. Podkreślił, że dzisiejsza konferencja to szczególna gratka nie tylko dla tych, którzy w kanale social media dostrzegli potencjał dla swojej firmy i dopiero chcą dowiedzieć się, jak można go wykorzystać,ale również dla tych, którzy już się narzędziami społecznościowymi posługują w sposób zaawansowany. Prelekcje ekspertów mają pomóc im tą wiedzę rozszerzyć i usystematyzować.
Musiał wspomniał także o ostatniej burzy w blogosferze, którą wywołują coraz częstsze przypadki oskarżania blogerów o zaprzedawanie się swoim sponsorom. Blogerzy zmuszeni są twardo bronić swojej opinii i podkreślać, że są one niezależne od źródeł finansowania.
Jako pierwszy z zaproszonych blogerów wystąpił Rafał, który chcąc zachować swoją prywatność nie podaje swojego nazwiska, a wszyscy czytelnicy znają go pod pseudonimem Blogo. Przedstawił nam, jak wygląda współpraca z wielką korporacją z perspektywy
blogera. Rafał od 4 lat pisze bloga dla BMW, a wszystko zaczęło się od… nudy. Dojazd do pracy i powrót ze względu na ogromne korki zajmował autorowi codziennie kilka godzin. Po przesłuchaniu wszystkich płyt i nauczeniu się na pamięć radiowych audycji, Blogo postanowił rozmyślać, a następnie te rozmyślania gdzieś skanalizować. I tak narodził się blog o motoryzacji. Blog całkowicie subiektywny i do bólu szczery. A jednocześnie bardzo kompetentny. Blogo lubi narzekać i zrzędzić, jednak podkreśla, że jego blog odzwierciedla jego stany emocjonalne – lepsze i gorsze dni. Czasem ponarzeka na samochód, który mu się nie podoba, innym razem będzie podkreślał, że jeśli w danym aucie coś nie jest doskonałe, to nie oznacza, że trzeba je skreślać. Dzięki temu blog żyje, zmienia się, jest ciekawy i wciągający.
„Każdy powinien znaleźć ujście dla drzemiących w nim frustracji” – podkreśla Blogo.
Z tych frustracji wzięła się współpraca z prawdziwym gigantem – BMW. Współpraca będąca wyzwaniem, niejednokrotnie bardzo wymagająca i stresująca. Jednym z takich nerwowych doświadczeń było zadanie, jakie mu zlecono – napisanie reportażu i wywiadu, czego Blogo nigdy dotąd nie robił. Rafał przyznał, że współpraca z dużą korporacją wcale nie jest tak łatwa, jak mogłoby się wydawać, ale na pewno jest niezwykle przydatnym doświadczeniem.
Po wystąpieniu Blogo miałam okazję wysłuchać wystąpienia dr Jana Zająca – badacza internetu, ekonomisty i psychologa społecznego. Nie mogłam się doczekać gdy zapowiedziano, że opowie, jak angażować fanów na Facebooku, gdyż temat ten jest mi szczególnie bliski. Dr Zając w ostatnim czasie zajmuje się głównie właśnie dziedziną social media oraz ich pomiarem, efektywnie łącząc pracę naukową m.in. jako adiunkt na Uniwersytecie Warszawskim z komercyjnymi badaniami dla różnych firm. Jest ponadto autorem genialnego narzędzia, jakim jest Fanpage Trender, umożliwiającego analizę marketingu na Facebooku. Fanpage Trender używany jest obecnie w kilkunastu krajach.
Dr Zając zaczął swoje wystąpienie od przykładu Demotywatorów, będącego pierwszy polskim fanpejdżem, który przed dwoma dniami dobił do 1 mln fanów i wynik ten nawet przekroczył. Wg dr Zająca fenomen ten wynika z niczego innego, jak świetnego prowadzenia fanpejdża, który jest często aktualizowany, dostarcza odbiorcom ciekawe treści, wśród których każdy internauta znajdzie coś dla siebie. Jednak prowadzenie dobrego fanpejdża – o czym się często zapomina – to nie dobra zabawa, ale ciężka, rzetelna praca. Trzeba być dostępnym 24/h, stale odpowiadać na komentarze, wchodzić w interakcje, ciągle demonstrować swoją aktywność. Inaczej profil umrze. I tak było w przypadku fanpejdża Ecco.
Dr Zając przypomniała akcję Ecco Walkathlon. Wypłynęła ona na fali coraz popularniejszego wykorzystywania przez firmy fanpejdży do wspierania tzw. eventów lub wydarzeń. Ecco Walkathlon zdobyła rzeszę fanów w bardzo krótkim czasie, zachęcając ich do „lajkowania” strony firmy, co gwarantowało przekazanie przez organizatora w zamian za każdego „lajka” złotówkę na cele charytatywne. Była to bardzo głośna akcja, komentowana szeroko przez Facebookowiczów. Jednak po jej zakończeniu na fanpejdżu zapadła cisza i fani go porzucili. Jest to przypadek ogromnego potencjału, który został niewykorzystany.
Następnie Dominika Dworak z firmy K2 Internet przedstawiła pojęcie „social influer”, którego przyznam, że do tej pory nie znałam. Dominika objaśniła jego znaczenie na przykładzie internautki Pauliny, która dokonała rzeczy dość niezwykłej. Otóż przez całe 394 dni opisywała szczegółowo na forum gazeta.pl… własne przygotowania do ślubu, od chwili zaręczyn, aż do sakramentalnego „tak”. Paulina, pisząca pod pseudonimem Zia86, była nad wyraz aktywna, a przy tym nie nużąca – dziennie wstawiała około 17 wpisów dzieląc się z innymi nie tylko wrażeniami i opisami zdarzeń, ale także zdjęciami. Zia86 dotarła do 14,5 tys. osób, w tym prawie 1,2 tys. nawiązało z nią bezpośredni kontakt na forum, choćby poprzez pisanie komentarzy.
Anonimowa użytkowniczka, pisząca z chęci opisania z subiektywnej perspektywy wrażeń z prywatnego, jednego z najbardziej emocjonujących wydarzeń w życiu stała się poważanym ekspertem w branży ślubnej, a nawet w pewnym momencie… rodzajem celebrytki. Przetarła szlaki – jej działanie nadało kierunek późniejszym wpisom, jakie pojawiały się na forum nawet wtedy, gdy Paulina już w nich nie uczestniczyła. Dominika zaznaczyła, że nie można nigdzie nauczyć się, jak być social influerem. Trzeba się z tym urodzić.
Z publiczności padło ciekawe pytanie – Czy Kasia Tusk jest takim social influerem, czy może wylansowały ją media? Dominika stanowczo zaprzeczyła – social influer to osoba anonimowa, a Kasia Tusk jest już jakby „wypromowana” jako córka premiera, ma wyrobione nazwisko,więc mimo tego, że ma wpływ na internautów, to nie jest prawdziwym social influerem.
Kolejnym prelegentem był Marcin Gruszka – autor jednego z najlepszych istniejących blogów – blogplay.pl, będący oficjalnym blogiem sieci komórkowej Play. Marcin opowiedział o jego początkach – blog Playa narodził się jako pewnego rodzaju eksperyment. Play szukał platformy komunikacyjnej, która pozwoliłaby bezpośrednio komunikować się z użytkownikami, a nikt jeszcze wówczas nie słyszał o Facebooku. Play był ponadto w tej dziedzinie pionierem – inne firmy nie prowadziły wtedy jeszcze takiej formy komunikacji. Ryzyko się opłaciło – blog Playa do dzisiaj radzi sobie świetnie. Liczba komentarzy i interakcji z użytkownikami jest bardzo duża.
Marcin ponadto mówił o ważnej funkcji blogu – jest miejscem do wyjaśniania pewnych niuansów i zawiłości użytkownikom, które ciężko jest omówić gdziekolwiek indziej. Tak jak chociażby MTR – krótko mówiąc jest to podstawa rozliczenia się w przypadkach rozmów pomiędzy operatorami różnych sieci. Jest to system dosyć skomplikowany i wiele użytkowników prosi o jego wyjaśnienie., co doskonale sprawdza się właśnie na blogu. Jak łatwo się domyślić jest to temat dosyć nudny, jednak Marcin uważa, że każdym tematem można zainteresować za pomocą odpowiedniego chwytu. W przypadku Marcina „zadziałał” rysunek z penisami.
Ponadto kolejną nieocenioną zaletą blogu jest wolność – możemy na nim pisać o czym chcemy, bez słuchania się dziennikarzy i obawy przed tym, czy zainteresuje to media, czy nie. Można przebierać w tematach, rzucać newsami. I oczywiście otrzymywać stały feedback od użytkowników, którzy inspirują i współtworzą nie tylko samego bloga, ale i wizję firmy. Blog Playa ma bardzo dużą liczbę czytelników więc do jego stałego monitorowania zatrudnieni są specjalni konsultanci. To dzięki nim pojedyncza skarga nie zagubi się w morzu komentarzy – konsultant wyłapie ją i postara się zrobić wszystko, aby pomóc rozwiązać problem.
O wszechstronności bloga na przykładzie blogu TP S.A. opowiedział Tomasz Sulewski. TP S.A. wykorzystuje tą wszechstronność – posiada nie tylko blog korporacyjny, ale i sportowy, technologiczny, czy też blog rzecznika firmy. Kilkanaście osób tworzy blogi pisząc je w przeróżnych formach – poradniki, reportaże, organizując konkursy. Bo na blogu można wszystko. Takiej wielkiej firmie jak TP S.A. grozi niebezpieczeństwo – może być uznana za korporacyjnego, bezdusznego molocha. Dlatego blogerzy chcą pokazać, że pracownicy tworzący firmę są takimi ludźmi, jak jej klienci. Wychodzą z żywym, ciekawym przekazem. I silnie subiektywnym.
Oznacza to, podobnie jak w przypadku bloga Playa czy BMW, że piszą o tym, co sami osobiście lubią, co ich ciekawi i co jednocześnie może zainteresować czytelników. Ponadto tylko na blogu możemy prowadzić taką dyskretną, szczerą autopromocję, np. opowiadając o tym, co piłkarze z polskiej kadry jedli na zgrupowaniu, TP S.A. dyskretnie przypomniała, że jest sponsorem naszej reprezentacji. Tomasz podsumował swoje wystąpienie sugestywną radą dla innych blogerów firmowych – kluczem do sukcesu, czyli złapania ryby, jest założenie na haczyk takiej przynęty, którą chciałaby zjeść ryba, a nie rybak.
Ubiegłorocznym zwycięzcą konkursu na bloga roku był blog mBanku i to właśnie o nim opowiedział kierownik wydziału komunikacji internetowej mBanku – Tomasz Lipiński. Zacząć oczywiście od trudnych początków. Zaczęło się od błyskotliwego odkrycia – pracownicy zauważyli, że mBank głównie komunikował coś klientom jednostronnie, ale nie prowadził z nimi dialogu. Postanowiono więc znaleźć platformę obustronnej komunikacji. Lipiński zaproponował, że dobrym miejscem do tego byłby blog. Jego pomysł początkowo nie spotkał się z aprobatą. Ktoś zapytał go, jak to sobie wyobraża – „Chcesz na stronach banku pisać pamiętnik?”. Wtedy blogi nie były jeszcze prawie znane tak więc Lipiński musiał przekonać wiele osób, że blog może wielce przysłużyć się firmie i bardzo różni się od pamiętnika.
I zaczęło się pisanie – za które wziął się dział marketingu. Świeżo upieczeni blogerzy nie wiedzieli z początku, o czym pisać,ale wraz w upływem czasu wciągnęli się i szło im coraz lepiej. O tyle lepiej, że dzisiaj blog odwiedza obecnie 400 tys internautów w miesiącu. I nikogo w firmie Lipiński nie musi już przekonywać, co do znaczenia tej platformy komunikacji.
Kolejne ciekawe zjawisko blogosfery opisał Piotr Miączyński, redaktor warszawskiego oddziału Gazety Wyborczej. Opowiedział o fenomenie poczytnego blogu Towar niezgodny z umową, omawiający różne paradoksy konsumencie. Miączyński postanowił omówić, czy zwykły anonimowy konsument jest w stanie zaszkodzić korporacji. Wyraził hipotezę, że jak najbardziej może – właśnie za pośrednictwem bloga lub innego internetowego kanału komunikacji. Miączyński opisał to zjawisko na kilku znanych przykładach.
O sprawie blogera Kominka, który skrytykował dr Oetkera, słyszał chyba każdy. Kominkowi nie smakował budyń, napisał o tym na blogu i o całej sprawie zrobiło się głośno mimo, że nie był on jeszcze wtedy znany. Innym przykładem jest internauta Piotr Konieczny, który umieścił na blipie i Twitterze negatywny komentarz na temat obsługi klienta w mBanku. Szybko odpisali mu dwaj pracownicy z Polski i jeden z Czech, starając się naprawić swój błąd.
Zabawna historia dotyczyła natomiast pewnych linii lotniczych, które nie chciały wypłacić odszkodowaniu swojemu klientowi za zniszczenie w podróży jego gitary. Pisemne skargi nie przynosiły skutku, więc zdeterminowany klient napisał piosenkę „United Breaks Guitars”, która opisywała całą historię. Filmik był tak dobry, że przekroczył 100 tys. wyświetleń. Tego już United Airlines nie mogły ignorować i nawiązały kontakt z pomysłowym muzykiem.
Na koniec konferencji wystąpił Michał Sadowski z Brand24.pl. Opisał on ogromną siłę mediów społecznościowych na przykładzie głośnej afery kaszek Nestle ponoć zawierających kawałki szkła. Sprawę nagłośnili na swoich profilach społecznościowych Polacy mieszkający w Irlandii i Wielkiej Brytanii. Informacja dotarła w ten sposób do 3 mln rodaków, jeszcze zanim media w ogóle się o sprawie dowiedziały.
Na Social Media Day być nie tylko wypada czy trzeba, ale przede wszystkim – warto, co mam nadzieję ukazuje moja relacja. Miałam okazję wysłuchać ciekawych opowieści doświadczonych praktyków, którzy mają na koncie liczne sukcesy w branży social media, porównać wiele punktów widzenia i dowiedzieć się, jak eksperci omawiają ciekawe i zabawne przykłady i case studies. Czekam na kolejny SMD.
Autor:
Katarzyna Woźniak (Agencja Marketingowa Qantum )
Brak powiązanych wpisów.
mar 12, 2014 0
sty 24, 2014 0
sty 24, 2014 0
sty 24, 2014 0
sty 16, 2014 0